sobota, 16 stycznia 2010

Jarmużowo-łososiowa sałatka serowa dla pani Kasi












Wspominałem już, że lubię jarmuż? Nie? A, może dlatego, że sam nie wiedziałem. Teraz już wiem, bo spróbowałem. Jutro zrobię na parze, bo mówią, że też świetny, a wczoraj podsmażyłem na oliwie. Podpieczony, czipsowaty, lekko kapustny, łamliwie delikatny zrobił na mnie spore wrażenie. Może nie takie jak dynia kilka miesięcy temu, ale poczułem się miło zaskoczony. Proste smaki zaznawane po raz pierwszy potrafią zafrapować. Jak tylko go spróbowałem, już wiedziałem, co będzie na kolację. Kiedyś robiłem już podobną sałatkę, ale z jarmużem smakuje inaczej.

Składniki (2 osoby) 
4 garści jarmużu,
0,5 szklanki mleka,
0,5 serka topionego,
kawałek sera pleśniowego,
2 ząbki czosnku,
pół cebuli,
wędzony łosoś,
sok z cytryny,
rozmaryn, curry, pieprz.

Najpierw mój ulubiony sos serowy. Do rondelka wlewamy mleko i wkładamy gałązkę rozmarynu i przekrojony na pół czosnek. Podgotowujemy dwie minuty, dokładamy sery i posypujemy curry i pieprzem. Gotujemy aż ser się rozpuści a nasz serowy sos nieco zgęstnieje. Kiedy uzyska pożądaną konsystencję, wrzucamy posiekaną cebulę i wyłączamy gaz. Cebula straci dzięki temu nieco swej ostrości.














Z jarmużu po umyciu wycinamy łodygę, a listki dzielimy na mniejsze kawałki. Na rozgrzaną patelnię wlewamy nieco oliwy i wkładamy zieleninę. Można dodać ociupinkę soli, ale sery i łosoś są słone, więc ostrożnie. Cały czas mieszając podgrzewamy go na dość silnym gazie aż straci surowość, nabierze głębokiego, wyśmienitego smaku i stanie się leciuśko chrupiący. Właściwie nie chrupiący, tylko taki mniej miękki. Podobno jak się podgrzewa za długo, robi się gorzki. Taki podsmażony jarmuż już jest rewelacyjny. Wystarczy posypać odrobiną soli, może kapka soku z cytryny i jesteśmy szczęśliwi. Tym razem jednak idziemy na bogato.

Na talerki wykładamy jarmuż, polewamy serowo-cebulowym, pachnącym rozmarynem sosem, układamy kawałki wędzonego łososia, kropimy sokiem z cytryny i już. Muszę zapamiętać, bo to niezłe danko na lekką letnią kolację. Zamiast łososia, tak mi się przynajmniej wydaje, dobra by była kiełbasa chorizo. Może z lekka przyrumieniona?

Teraz wam, życzliwości wy moje, powiem, dlaczego ta sałatka nazywa się dla pani Kasi. Ano bo na Durszlaku jest taka akcja, że szykujemy papu dla pani Kasi Cichopek, która uczy się gotować, gdyż tańcować i aktorzyć już umie. Ta sałatka jest taka prosta (przygotowanie zajmuje ok. 15 minut) i taka smaczna (a jednocześnie zdrowotna), że świetnie nadaje się jako wprawka przed nauką przyrządzania skomplikowanych dań w rodzaju faszerowana gęś po polsku czy te nowomodne specjały, co to człowiek nie wie, czy dostał je do jedzenia, czy ma się tylko pogapić. Kojarzycie te śmichotki, które Modesty Amary robią: obcharkają śledzia czymś w rodzaju spienionej śliny i są z siebie nie wiedzieć czemu zadowolone.

Wam wszystkim i pani Kasi życzę smacznego i spadam. Bazyluk Kazimierz z małżonką proszą dziś na kosztowanie nowej nalewki na rdeście. Zajrzę tylko po drodze, czy u Maciaszczyka wszystko w porządku. Pogadamy z Bazylukami o życiu, może zaśpiewamy jakieś ziołowe pieśni... A głosy nasze czyste przejrzyste pójdą po rosie jak radziulisowa kasztanka do koryta z wodą. Co ja gadam, po jakiej rosie, toż minus pitnaście, to chyba po grudzie raczej. Nu, bywajcie. Sprawdźcie, czy kurnik domknięty.

14 komentarzy:

  1. Kopę lat już nie jadłam jarmużu! Ale mu ekskluzywne towarzystwo dobrałeś! Pyszności :)
    Baw się dobrze u sąsiadów a ja w takim razie mój kufelek, co miałam naszykowany na twoja imprezę napełnię grzanym piwem i wypiję w towarzystwie męża. Może się i ucieszy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale sobie smaka na jarmuż narobiłam po przeczytaniu Twojego przepisu! Ostatni raz jadłam chyba rok temu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy moge się przyznać, że ja NIGDY jarmużu nie jadlam . Ot , tak bywa. A śpiewajcie tam ino glośno, coby i na Slasku było slychać :D

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też jarmuż bardzo, bardzo lubię i fajnie, że jest zimowy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A do kogo trzeba się uśmiechnąć co by dostać jarmuż - rzeczonej pani Katarzyny, Pałąkowej czy do sołtysa? Bo ja nie wiem, czy go lubię - jarmuż w senise, nie sołtysa, a chętnie bym zgłębiła wiedzę. Zwłaszcza z łosiem!

    A tak w ogóle to Antoni jakiś niegościnny się zrobił, na rozmaryna nie zaprasza, stakańczyków na stół nie stawia... Chyba się stęskniłam za oglądaniem wspólnie z Grażką kultywatora. Antoni! To się nie godzi!

    OdpowiedzUsuń
  6. To i ja skorzystam, bo takie rzeczy jadam z przyjemnością. Gorzej z tym jarmużem. Nie zawsze i nie wszędzie można to to kupić.
    Wasze głosy czyste szły po rdeście? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też jarmużu jeszcze(...!!!) nie jadłam. Gdzie tegoż szukać...??? Może jakiś import z Podlasia po grudzie...???

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki, Grażyno. Fajne to było. Kufla nie wyrzucaj, gdyż jeszcze rządzić my tu będziem niemało.

    Doroto, pora przypomnieć sobie ten smak, bo zaiste jest wyborny. Życzę smacznego.

    Kucharze, i jak, było słychać? Bo pieliśmy jak szuwaśkowy kogut o świtaniu.

    Wegetarinko, to ciekawe, że taka liściasta roślina tak dobrze się przechowuje. Bazylukowa Luba mówi, że pod śniegiem spokojowo on zimuje.

    Zemfi, ja go kupiłem w Makro, ale myślę, że i w innych dużych sklepach powinien być. Można też go znaleźć na cmentarzach ;) bo zdarza się, że sadzą go na grobach dla dekoracji.
    Ja tam zwyczajowo gościnny jestem i wyglądam Was bez okienko, ale co z tego kiedy nie wpadacie, nogami nie pukacie, nie rozgaszczacie się i po lodóweczce nie śmigacie, no co? Dzisiaj ja do gąsiorka nie zaglądam ani ani, bo się powietrze od chuchu zająć może, ale jutro zapraszam serdecznościowo i wylewnie wszelako też.

    Magento, głosy czyściusieńkie były, aż nad ranem posterunkowy Guzik przyjechał swoim polonezem, co to w nim chłopaki z Paździerzownicy klapę od silnika ukradły. Plumkał po oczach światełkami i pytał, kogo tu ze skóry obdzierają. Durnowaty, na sztuce nie zna się nic a nic. Jutro wszyściutko dla was tu przepowiem, bo było pysznie i śmisznie. Oooo mój roozmaaryyyyynieeee... ojejuniu, przepraszam, zapomniałem się.

    Ewelajno, po grudzie możem podesłać małowiele. Tylko sanki zaprzągnę, od Radziulisa Czesława kasztankę wypożyczę i do jakiej szosy się dokulgam. Żródło pochodzenia mojego jarmużu podałem powyżej, więc nie bedę się powtarzał. Powiem tylko, że ja go kupiłem w Makro, ale myślę, że i w innych dużych sklepach powinien być. Można też go znaleźć na cmentarzach ;) bo zdarza się, że sadzą go na grobach dla dekoracji. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Antoni, no pewnie, że fajnie było. Posiedzieliśmy przy kominku ze szkłem ze dłoniach słuchając ulubionej muzyczki z you tube na laptopie... A jutro wpadnę, zapukam nogą :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaaa! Czyli żeby mieć jarmuż najpierw trzeba się wybrać na romantyczny spacer przy świetle zniczy. Zapamiętam! ;)

    Nie pukacie, bo dojść do Twojej chałupy to jakby poligon. Nie odśnieżone nic a nic, a ja mała i topię się w śniegu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tylko "idźta kumie przeź źboże we wsi Moskal stoi"!
    Jarmuz, dobrze ze opisujesz Antoni jak on smakuje, bo no nie znam, ale dobra, cialgle mam nadzieje ze troche zycia jeszcze przede mna :-) Strasznie mnie ten Twoj sos serowy zaciekawil - i mozn go stosowac do warzyw wszelakich, tak? Dla seromanikaow brzmi mniam!
    Pozrowienia, a i:
    PS. Rdest, Ty pieronie, ze tak powiem z malopolska, rany ze moja babcia nigdy na nim nalweki nie nastawila, ary rdestu sie byly zamrnowaly bezpowrotnie :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Oczko bo wiesz teraz to Antoni czeka na KC albo KH i na nas już nie czeka ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. A co Ty mi tutaj skrótami jedziesz? Ja nic nie kumam...

    OdpowiedzUsuń
  14. A, jak przy kominku, to luksusik! Wpadaj, Grażka, bardzo zapraszam. Podlecę do Maciaszczyka żeby nie zabrakło ;)

    Hehe, tak, jest, Zemfiroczko, chwila strachu i obiad w kieszeni. Nie odśnieżamy. No nie odśnieżamy. Oponki w traktorku łyse, jeszcze by człowiek kolizję z pekaesem spowodował i praszczaj kontakcie ze światem. Ot co. Poza tym samo się rozjeździ ;)

    Buruuberii, można go stosować i do warzyw, i do mięs, i do ryby. Sos do zadań wszelakich. Też mam poczucie straty jak popatrzę, ile się u mnie marnowało dotąd.

    Aga, ja też nie czaję nic. KC to jeszcze bym wiedział, ale ja nie jestem członkiem z ramienia tej partii. A KH... Nie może być, Kacha? Przyszczepko Kacha ma wpaść? Olaboga! :D No jak nie czekam jak czekam. I to jak normalnie! Na jutro pińć gąsiorki śliwowincji u Maciaszczyka kupię.

    OdpowiedzUsuń